niedziela, 10 kwietnia 2016

Koniec semestru!

Wraz z dziećmi z nieformalnej Don Bosco School 8. kwietnia zakończyliśmy pierwszy semestr roku szkolnego 2016. Do 9. maja potrwają wakacje!
W ostatni dzień pierwszego semestru przygotowałyśmy naszym uczniom wyjątkowe zajęcia. Sylwia przyjmowała zgłoszenia na lekcję plastyki, ja na zawody w bieganiu a zambijska nauczycielka objęła grupę grającą w netball. Zdziwiło nas to, że na zajęcia plastyczne zgłosili się sami chłopcy ze starszej grupy, w zasadzie mężczyźni. Wycinanie kolorowych kartek i malowanie farbami pochłonęło ich na kilka godzin.

Grupa biegaczy ustawiła się w dwóch rzędach: jeden dziewcząt, drugi chłopców. Każdy podchodził do mnie i dostawał indywidualny, niepowtarzalny numer startowy z imieniem i nazwiskiem. Zszywaczem biurowym spinałam kartkę i koszulkę zawodnika. Oczywiście co chwila ktoś z zarejestrowanych już uczestników przybiegał z reklamacją krzycząc „madam” i pokazując oberwaną kartkę.


Po około godzinie przypinania numerów wraz z dwudziestoma dziewczętami i dwudziestoma trzema chłopcami udało nam się dotrzeć na START.



Entuzjazm dzieci był olbrzymi, każdy miał coś do powiedzenia. Nie miałam pojęcia jak zachować porządek. Próbowałam wyjaśniać zasady zawodów ale emocje były tak silnie wyrażane, że mój głos dodatkowo zagłuszany deszczem ginął w natłoku dźwięków. Przypomniałam sobie o gwizdku spoczywającym w piórniku. Jakże mogłam zapomnieć! Zawody bez gwizdka!? Ten mały, czarny przedmiot przywrócił ciszę. Udało mi się podzielić dzieci pod względem wzrostu na sześć grup: trzy chłopców, trzy dziewcząt. Kiedy zaczęłam się zastanawiać jak pogodzić startowanie z sędziowaniem na mecie, pojawił się Peter – kilkunastoletni ministrant z kościoła Don Bosco. Poprzedniego dnia obiecałam mu różaniec więc przyszedł. W bardzo dobrym momencie. Bez problemu zgodził się objąć funkcję na STARCIE. Dzieci biegały naprawdę szybko. Nie zdążyłam im nawet zmierzyć czasów. (Tak naprawdę, nie zrobiłam tego, gdyż padał deszcz i nie chciałam zamoczyć telefonu. Ale czy to istotne!?)

Po biegach – wspólne zdjęcie:


Po zdjęciu – rozdanie nagród. Nagradzane były trzy pierwsze miejsca w każdej z sześciu kategorii. Łącznie osiemnaście osób dostało jakąś zabawkę, bransoletkę lub balony.

Peter, z numerem 3 - zwycięzca biegów w kategorii "chłopcy młodsi"
Następnie wspólnie z „artystami” od Sylwii, „netballistami” od nauczycielki Theresy oraz moimi „biegaczami” spotkaliśmy się w budynku parafialnym by się posilić ryżem ugotowanym przez dwie uczennice z tzw. „grupy starszej”. Po posiłku każdy dostał medalik z Matką Bożą oraz opakowanie biszkoptów.
Omega, która zajęła trzecie miejsce w biegu „dziewcząt starszych” i otrzymała dwa balony wracając ze szkoły tryskała radością:

- Madam, ciasteczka zjem w domu razem z siostrą. Dam jej też zielony balon a sobie zostawię różowy!


Jak milo jest patrzeć na radość dzieci a jednocześnie jak dobrze, że już wakacje! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz