piątek, 6 listopada 2015

Czary na cmentarzu


Listopad.
Jesień, kolorowe liście, pierwsze przymrozki, chryzantemy na cmentarzu, mnóstwo zniczy w Dzień Zaduszny. Z tym mi się kojarzy.

Kilkanaście tysięcy kilometrów na południe od Polski świat zaspał.
Nie ma tu cmentarnej rewii mody, nie ma marmurowych pomników, brakuje nawet jasno wyznaczonego terenu cmentarza. Tuż za salezjańskim murem w Kabwe pomiędzy rozłożystymi drzewami wyłaniają się niewielkie kopce usypane z ziemi. Z części z nich sterczą powtykane patyki będące niegdyś kwiatami. Zostały zostawione na pogrzebie zmarłego i to był ostatni raz kiedy ktokolwiek tu kwiaty położył. Teraz muszą wystarczyć już tylko te, które spadają z kwitnących nad grobem czerwonych akcji.


Dzień Zaduszny.
Stoję wśród kilkudziesięciu osób zgromadzonych na cmentarzu. Ludzie pozajmowali wygodne siedzące miejsca na nagrobkach i czekają na rozpoczęcie Mszy Świętej. Część osób jeszcze przechodzi do przodu nie patrząc, że właśnie na butach zabiera kawałek czyjejś mogiły.
Siedzę na rozłożonej na ziemi chitendze i jednym uchem słucham kazania. Myśli jednak szybko odpływają, gdyż nie jestem w stanie zrozumieć języka, który z bemba przechodzi płynnie w angielski by znów po kilku słowach przejść w bemba.
Oglądam otoczenie.


Groby.
Jedne usypane z ziemi udekorowane metalową tabliczką z imieniem, nazwiskiem oraz datami urodzenia i śmierci. Drugie betonowe. Trzecie z lastryka. Wszystkie zniszczone i zaniedbane, część popękana całkowicie. Nic ich nie ozdabia, żaden wieniec, żaden znicz.
Jedynym kolorowym akcentem oprócz czerwonych akacjowych płatków są foliowe torebki i opakowania po mleku porozrzucane tu i ówdzie.
Jedynym światełkiem jakie widzę dziś na cmentarzu jest co chwila rozświetlająca niebo błyskawica - oznaka zbliżającej się nieuchronnie pory deszczowej.

Wierzenia
W Zambii nie funkcjonuje zwyczaj odwiedzania grobów. Cmentarz to miejsce, którego się nie odwiedza ze strachu przed czarami. To, że w Kabwe w Dzień Zaduszny odprawiono Mszę Świętą na cmentarzu jest wyjątkiem wynikającym z tego, że większość salezjanów w tutejszej wspólnocie to Polacy. Chrześcijańskie tradycje powoli przenikają lokalne wierzenia jednak w większości przypadków pogrzeb jest rzeczywiscie ostatnim pożegnaniem ze zmarłym. Potem ciężko nawet odnaleźć dany grób, gdyż szybko jest równany z ziemią i zastępowany nowym.


Od kilku dni każdego wieczoru spacerujemy z Sylwią z różańcem w ręku pomiędzy afrykańskimi nagrobkami. Ludzie przechodzący obok cmentarza patrzą czasem na nas i pewnie myślą, że odprawiamy czary. A my modlimy się za naszych bliskich zmarłych i za spoczywających tutaj, których grobów nikt nie odwiedza.

Zachód słońca podczas wieczornego różańca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz