niedziela, 21 lutego 2016

Tryb w machinie miłosierdzia



Zgromadzenie zakonne sióstr misjonarek miłości założone przez Matkę Teresę z Kalkuty obecnie ma swoje placówki w ponad stu krajach świata. Siostry posługują także w Kabwe w Zambii. Prowadzą tu dom dla porzuconych dzieci oraz przytułek dla dorosłych chorych.




W sobotę o godzinie 5.00 rozlega się dźwięk budzika. Wyłączam i śpię dalej. Dopiero światło lampki nocnej Sylwii przywraca mi świadomość rzeczywistości. Ostatecznie zwlekam się o 5.30. Szybkie pluśnięcie twarzy, ubranie, jutrznia i owsianka.
  • Ciekawe czy nie będzie dziś deszczu. – mówię do Sylwii wychodząc z pokoju.
Otwieram drzwi na dwór.
  • Pada! - wołam
Sylwia ubrana w niebieski płaszcz przeciwdeszczowy pędzi na czerwonym rowerze. Mój seledynowy, foliowy płaszcz szeleści tak, że zagłusza uderzające o niego krople wody. Wśród promieni wschodzącego słońca, którego deszczowe chmury nie zdołały zakryć jedziemy na Mszę św. do Sióstr Misjonarek Miłości.

Teren Zgromadzenia znajduje się na krańcu Kabwe. Jest tam klasztor, kaplica, budynki mieszkalne pacjentów i dzieci oraz szkoła. Wszystko otoczone soczystą i zadbaną zielenią. Róże przeplatane hibiskusem, drzewka cytrusowe drzewkami awokado i mango. Grządki warzyw równe a trawa świeżo przystrzyżona. Ten teren stanowi kontrast z miejscami Kabwe jakie widziałam do tej pory. Jako, że przy ulicach miasta nie ma koszy na śmieci wszelkie papiery, butelki i inne odpady lądują na chodnikach, w studzienkach kanalizacyjnych lub w rowach melioracyjnych wybudowanych wzdłuż dróg. Jestem pod wrażeniem porządku jaki panuje u sióstr. Czuję radość i pokój będąc na ich terenie.
Podczas Mszy św. odprawianej w lokalnym języku kobiety ubrane w koszule w niebieską kratę oraz granatowe chitengi siedzą po lewej stronie kaplicy. Mężczyźni zajmujący prawą część mają na sobie zielone koszule oraz brązowe spodnie. Miejsca dzieci znajdują się po lewej i prawej stronie ołtarza. Po Komunii świętej procesja dzieci ustawia się do kapłana, który nakłada ręce na głowę każdego z nich i błogosławi. Na koniec Mszy świętej polecamy się wszyscy Maryi i odmawiamy po angielsku (oficjalny język zgromadzenia) modlitwę o pokój:

Dobry Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść,
wybaczenie, tam, gdzie panuje krzywda,
jedność tam, gdzie panuje zwątpienie,
nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz,
światło tam, gdzie panuje mrok,
radość, tam, gdzie panuje smutek.
Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy,
co pociechę dawać,
nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
albowiem dając – otrzymujemy;
wybaczając – zyskujemy przebaczenie
a umierając rodzimy się do wiecznego życia,
przez Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen

Po modlitwach witamy się z siostrami, które mimo swoich obowiązków znajdują chwilę dla przybyszy. Dostajemy pozwolenie na obejrzenie ich placówki. Dwie duże sale, każda mieszcząca około pięćdziesięciu osób składają się z metalowych łóżek oraz szaf wnękowych. Łóżka ustawione są jedne przy drugim. Każde łóżko starannie zaścielone takim samym kocem. W sali mężczyzn koce są brązowo-beżowe, w sali kobiet zielono-pomarańczowe z motywem kwiatowym. Bardzo ładne i schludne. Szczególnie te w części żeńskiej. Siostry niesamowicie dbają o to by ich pacjenci, będący często w bardzo złym stanie fizycznym czuli się dobrze i żyli otoczeni zewnętrznym pięknem. Często osoby, które trafiają do sióstr zostały znalezione na ulicy w stanie wycieńczenia. Mężczyzna, który witał się z nami wychodząc ze Mszy świętej jeszcze niedawno był umierającym na ulicy bezdomnym. Teraz, wysoki i przystojny, ubrany w zieloną koszulę z kołnierzykiem tryska życiem. Pracuje tu w ogrodzie. Dzięki troskliwej miłości sióstr pojawiła się dla niego nadzieja.

Także w życiu dzieci tu mieszkających pojawiła się nadzieja i radość. Część z maluchów została znaleziona na ulicy, część zabrana ze szpitala, gdzie po ich urodzeniu nikt się nimi nie zajął. Jest także trójka rodzeństwa z Makululu. Zmarła im matka. Ojciec pracujący w mieście podczas całodniowej nieobecności zamykał dzieci na klucz w ciasnym pomieszczeniu. Pewnego dnia dowiedziała się o tej sytuacji pewna wolontariuszka świecka, która zabrała rodzeństwo i oddała pod opiekę sióstr. Widziałam także dwie pary bliźniaków. Jedna para to ośmiomiesięczne niemowlaki siedzące obok siebie na metalowym łóżeczku. Druga para to śliczna dziewczynka i chłopczyk o ufnych oczach. Bliźniacy w zambijskiej kulturze odbierane są jako złe fatum. Może dlatego trafiły tutaj... Nie znam wszystkich historii. Wiem jednak, że to miejsce jest jednym z trybów w machinie miłosierdzia.


Nie mam zdjęć z tego dnia. Siostry misjonarki miłości przywiązują dużą wagę do swej anonimowości, nie pozwalają się fotografować ani nie udzielają wywiadów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz