W Zambii językiem
urzędowym jest angielski. Większość mieszkańców kraju na
co dzień posługuje się jednak językami plemiennymi, których wyróżnia się około siedemdziesięciu dwóch! Część z nich to bardziej
dialekty niż języki. Oficjalnie zatwierdzonych jest siedem: Bemba
(około 52% populacji posługujących się tym językiem), Nyanja (37%), Tonga
(15%), Lozi (11%), Kaonde, Luvale oraz Lunda. W praktyce często miesza się języki: angielski z lokalnym.
W mowie bemba pojawiają się angielskie zwroty z dodatkiem
zmiękczeń i samogłosek na końcu wyrazu np. ball (ang. piłka)
wymawiana jest "bola", full (ang. pełny) – "fulu",
school (ang. szkoła) – "skulu" itp. W poniższym słowniku znajdą się wyrazy zaczerpnięte z języków angielskiego oraz bemba. Te języki używane są w Kabwe.
A
Awe –
może bardziej "Aaaaałe" z przeciągłym "a".
Oznacza "nie".
- Chcesz dziś rysować? - pytam Godfrey'a, który przyszedł na popołudniowe zajęcia w oratorium.
- Awe
- Chcesz układać puzzle?
- Awe
- Może memory, albo warcaby?
- Awe
- To co chcesz? – pytam po polsku.
Dźwięk
obcego języka sprawia, że na twarzy Godfrey'a pojawia się uśmiech.
Wzrusza ramionami i dalej siedzi obok mnie. Obejmuję go.
Popołudniowe słońce razi nas w oczy. Po pięciu minutach chłopiec
podrywa się jakby przypomniał coś ważnego.
- Paulina, opowiedz mi historię! - woła
- Historię?
- Tak, w bemba!
- Awe! - odpowiadam – przecież nie znam bemba.
- Ale umiesz czytać, przeczytaj mi historię...
B
Ba – ba-teacher
(ba-nauczyciel), ba-sister (ba-siostra), ba-Father
(ba-ojciec/ksiądz), ba-Michael...
Przedrostek
oznaczający szacunek. Można nim poprzedzić imię lub dowolne słowo
określające profesję danej osoby.
C
Ciula
– żaba
- Make me ciula, make me ciula! - Zrób mi żabę, zrób mi żabę! - Prosi kolejny chłopiec.
Dziś
na popołudniowe zajęcia z dziećmi wzięłam plastelinę. Zrobiłam
kilka przykładowych zwierzaków. Najbardziej spodobała się żaba.
Dwie kulki duże, sześć kulek małych i potem odpowiednio
uformować. Tym razem plastelina służyła do lepienia. Za pierwszym
razem większość dzieci chciała ją jeść. Są postępy! To
cieszy.
D
Dzinga – lub
indzinga/amadzinga – rower.
Każdego
dnia gdy podjeżdżam pod szkołę wybiega mi na przeciw grupa
dzieci. No dobra, zgraja wybiega. Mocno trzeba się wtedy trzymać
kierownicy ale najlepiej zejść z roweru w celu zaoszczędzenia na
materiałach opatrunkowych. Potem trwa kilkusekundowa walka między
dziećmi o to, które dziś będzie szczęściarzem i wprowadzi rower
do budynku. Po zajęciach młodsi uczniowie korzystają z podwózki
na bagażniku dzingi. Reszta biegnie obok trzymając kierownicę,
ramę i bagażnik. Utrzymanie równowagi w tych warunkach nie jest
łatwym zadaniem tym bardziej, że droga prowadzi przez wąskie,
gliniaste uliczki slumsów.
Powrót z Makululu |
E
Eeeee mukwai
– tak, proszę pana/i czyli grzeczne przytaknięcie.
Tubylcy
są bardzo towarzyscy. Nie da się przejść bez pozdrowienia i
chwili rozmowy. Kiedy jadę rowerem przez Makululu w zasadzie buzia
mi się nie zamyka i to nie ze względu na problemy z kondycją i
stabilizacją oddechu podczas pedałowania. Co chwila odkrzykuję, że
dziękuję, że mam się dobrze, że dzień dobry. Nieraz trzeba się
zatrzymać bo ktoś potrzebuje dłuższej rozmowy. Większość
mieszkańców Makululu słabo mówi po angielsku. Rozmowa wygląda
tak, że po wymienieniu pozdrowień w języku bemba osoba mówi a ja
tylko przytakuję – eeee mukwai, - eee mukwai, - eee mukwai. Potem
znów wsiadam na rower i pędzę co sił w nogach.
F
Flowers
– ang. Kwiaty
Kennedy miał na sobie
szarą, podartą koszulkę i czarne spodnie z lekko widocznym kantem.
Rączki cienkie jak patyczki, pokryte warstwą kurzu i brudu zacierał
z zimna (robi się w Zambii zimno). Kiedy mnie zauważył chwycił leżący na murku kolorowy bukiet. Przybiegł i mi go
nieśmiało wręczył.
- Madam, dla ciebie!
Nie ukrywałam radości,
która udzieliła się także chłopcu.
Musiał sypnąć kolegom,
że "madam" lubi bukiety bo kolejnego dnia około
dziesięcioro dzieci z naszej szkoły obdarowało mnie i Sylwię
wielkimi kwiecistymi naręczami.
- Skąd oni wzięli takie ładne kwiatki? – mówię do Sylwii z niedowierzaniem.
W Makululu mało kto ma
kwiaty. Polne rosną ale te które dostałyśmy są inne. Zagadka
szybko się rozwiązała. Kwiatki pochodziły z ogrodu siostry Amalii
- Włoszki. Nie przeszkodziło to jednak nam i dzieciom cieszyć się
z podarowanych i otrzymanych bukietów. Jedynie Gidion – jeden z
nauczycieli powtarzał kiwając głową:
- To jest problem, to będzie problem...
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz