sobota, 30 stycznia 2016

Na odległość ręki



Wysoki i dobrze zbudowany. Jego ciemna, wilgotna skóra lśni w słońcu, które właśnie wyjrzało zza potężnej i jak ołów ciężkiej chmury. Porusza się niespiesznie lecz rytmicznie. Obok niego idzie dziecko.


Malec szybko przebiera swoimi koślawymi nóżkami, rozgląda się na wszystkie strony i sprawia wrażenie niesfornego. Ważki tańczą na falach rześkiego powietrza, wszędzie rozlewają się kałuże oraz błoto - znak, że niedawno padało. Dziecko przez swą nieuwagę, a może specjalnie, wpada w błotną maź. Brudne jest po kolana a każdy kolejny krok niczym pieczątkę zostawia na asfalcie. Płacze. Mężczyzna idący obok zatrzymuje się, podnosi leżący na poboczu patyk i wyciera nim buty małego. Dalej ruszają trzymając się za ręce. Opiekun co jakiś czas zacieśnia uścisk by malec nie wpadł w wyrwę wypełnioną wodą.
________________________________

Ostatnio deszcz częściej nas odwiedza. Czasem mam wrażenie, że niebo nad Zambią wylewa wszystkie niewypłakane łzy tego kraju. Może płacze nad tysiącami dzieci, które przedwcześnie straciły rodziców? Może nad rodzinami w Makululu, które zostały rozbite przez zdrady? Może nad tymi, które zniszczył wszechobecny na tutejszych slumsach alkohol i narkotyki? Może to niebo wylewa także moje łzy?
________________________________

Obok mnie idzie pewien Mężczyzna, który mocno mnie trzyma za rękę. Jego uścisk jest niezwykły. Łagodny a zaraz stanowczy. Trzyma i nie pozwala by stała się krzywda. On potrafi trzymać małe rączki ale także stare, pomarszczone dłonie, które może kiedyś wyrządziły wiele zła. On skutecznie chroni, czasem pozwala na doświadczenie błota ale potem zawsze jest gotowy oczyścić i pocieszyć. Warto znajdować się na odległość Jego ręki.


Czy teraz Go trzymam?

1 komentarz: